Zgodnie z życzeniem autora oświadczam, że to tłumaczenie jest nieoficjalne i niezatwierdzone przez autora i polskiego wydawcę.
DARK SUN
Robert Muchamore
1. SMRÓD
Lipiec 2007
Szkoła Honeywill Community to była rudera, ale to był ostatni dzień nauki przed wakacjami, więc wszyscy byli szczęśliwi. Nauczyciele, którzy w ciągu całego roku szkolnego nie zaszczycili nikogo uśmiechem, pozwolili grać w Nintendo w promieniach słońca. Dyrektor szkoły biegał po korytarzach w okularach słonecznych i spodenkach do tenisa. Nawet dzieciaki chętnie przyjmowały bęcki, wiedząc, że nie zobaczą swoich oprawców przez sześć następnych tygodni.
W klasie Grega, na drugim piętrze, wszystkie gabloty zostały zdjęte ze ścian. On sam stał na krześle, wychylając się z okna ze szkolnym krawatem owiniętym wokół głowy jak bandana i rozpiętymi wszystkimi guzikami koszuli. Pora lunchu zgromadziła prawie wszystkich uczniów na betonowym placu zabaw. Dziewczyny trajkotały w grupkach, chłopcy grali w nogę, a wokół fontanny zgromadziła się wielka grupa uczniów, bo jak dotąd, był to najgorętszy dzień roku.
– Powąchaj – powiedział Zhang, chłopiec pochodzenia chińskiego ze zdecydowaną nadwagą, podtykając Gregowi pod nos miseczkę z przeźroczystego plastiku.
Odór przywalił Gregowi jak pięścią. Odrzuciło go gwałtownie, zeskoczył z krzesła, nieomal się przewracając, gdyż zawadził o metalowy kosz na śmieci.
– Wiesz to nieładnie! - śmiał się Zhang, podtykając Gregowi miskę z powrotem pod nos.
– Spadaj! – krzyknął Greg, wycofując się szybko między ławkami – Twoja matka tak gotuje?
Zhang potrząsnął głową, zakładając wieczko z powrotem na miseczkę.
– To sałatka coleslaw ze szkolnej stołówki. Jest napisane: spożyć przed czternastym listopada, ale dopiero teraz znalazłem ją na dnie mojej szafki.
Trzeci chłopiec przebywający w klasie, chudzielec o imieniu George zaczął się śmiać.
– Zamknij się, cieniasie – krzyknął Greg – chyba, że chcesz, żebym wytarł tym twoją twarz.
Ale teraz, gdy wieczko bezpiecznie już przykrywało sałatkę, Greg zdał sobie sprawę ze śmieszności zajścia. Uśmiechną się szeroko, widząc górę śmieci wywaloną przez Zhanga z jego szafki: książki pokryte błotem z korków piłkarskich, papierki po batonach, brudne chusteczki i butelkę korektora, który przeciekał, zostawiwszy na ćwiczeniach twardą, białą skorupę.
– Zwierzę – warknął Greg – To szafka czy worek bez dna. Nie mam pojęcia, jak ci się to wszystko zmieściło w środku.
Zhang skierował powoli swe wielkie cielsko ku kolegom.
– Greg, twoja szafka jest czysta, bo jesteś w tej szkole dopiero od połowy semestru.
George potrząsnął głową.
– Nie Zhang, jego szafka jest czysta, bo nie jest odrażającym, grubym flejtuchem.
Zhang nie lubił być nazywanym grubym. Podszedł do Georga i staną z nim twarzą w twarz.
– Chcesz w pysk?
Ci dwaj byli najlepszymi kumplami od czasów przedszkola, co nie przeszkadzało Zhangowi przejść do rękoczynów, gdy George go obrażał.
Greg spróbował rozładować napięcie.
– Ale z was para dziwek – uśmiechnął się wyzywająco – No dalej, dajcie sobie buzi ze ślimakiem i pogódźcie się tak, jak zawsze.
Zhang cofnął się o krok, odwrócił się do Grega i wlepił w niego wściekłe spojrzenie, ale nie miał odwagi zrobić nic więcej. Greg był tylko średniego wzrostu jak na ósmą klasę, ale silnie zbudowany, z bicepsami prężącymi się pod podwiniętymi rękawami koszuli.
– Och Greg, zapomniałem. - Powiedział George, wyrzucając ostatnie śmieci ze swojej szafki prosto do plecaka. - Zaciągają mnie na jakiegoś grilla do mojej ciotki w sobotę. Zhang wyjeżdża do Chin w niedzielę – więc, jeżeli chcemy zrobić sobie nockę przy X-boxie, to obawiam się, że dziś lub wcale.
– Och. - westchnął Greg z zakłopotaniem i przeciągnął ręką po plątaninie ciemnych włosów.
– Ale możesz przyjść, prawda? - zapytał George.
Greg wzruszył ramionami, wyciągając niewielką Nokie z kieszeni.
– No tak, tak mi się wydaje, to znaczy... Wyślę SMS a do ojca, żeby się upewnić, ale nie mamy żadnych innych planów, więc nie powinno być problemu.
– Cool – powiedział George, trzaskając drzwiami od swojej szafki i wycierając czoło rękawem.
– Rozumiem, że mój kuzyn Andy może przyjść? - zapytał Greg – Wiem, że nigdy się dotąd nie spotkaliście, ale jest z nim zawsze kupa śmiechu, przysięgam.
– Im więcej tym lepiej – odpowiedział George i sapną głośno – Nie mam nic przeciwko słońcu, ale dzisiaj jest stanowczo za gorąco!
Greg roześmiał się:
– To jest nic. Kiedy mieszkałem w Australii, takie dni jak dzisiejszy bywały w zimie.
Zhang próbował naśladować australijski akcent Grega:
– Kiedy mieszkałem w Auuuuuustralii, było dwieście stopni w cieniu. Było tak gorąco, że Koala spadały z drzew już ugotowane.
– Nie wyśmiewaj się z mojego akcentu. - Greg uśmiechnął się z wyższością – Laski dostają od niego szału.
– Gusta lasek są do kitu – powiedział Zhang – interesują je tylko mięśniaki.
– Mówisz tak, tylko dlatego, że Amy dała ci kosza dwa razy. - George uśmiechnął się, kierując się w stronę okna.
– Taa, a z ciebie to taki ogier – odpalił Zhang.
George stanął na krześle i wychylił się przez okno, żeby ochłodzić się w lekkim wietrzyku. Usłyszał charakterystyczny śmiech na placyku i spojrzał prosto w dół.
George odwrócił się do środka.
– Zhang! - krzyknął – Dawaj tę sałatkę. Moja siostra stoi dokładnie pod tym oknem.
Greg i Zhang ruszyli w jego stronę, ciągnąc krzesła za sobą.
– Niezła – uśmiechnął się Zhang, gdy wszyscy trzej wychylili się przez okno, gapiąc się w dół na słoneczny plac. - Twoja siostra ma niezłe ciałko.
– Ble – skrzywił się George – Nie byłbyś tak zafascynowany, gdybyś widział ją w wannie jak goli swoje owłosione nogi.
– Spójrz prawdzie w oczy – powiedział Greg – gdyby ona nie była twoją piętnastoletnią siostrą, marzył byś o niej jak wszyscy inni.
– To osobowość się liczy – zauważył George. - A ona jest cierniem w dupie.
– Wiesz czego nie łapię? - powiedział Greg, patrząc na Zhanga. - Jak ktoś taki jak George ze swoimi prosiaczkowatymi rączkami i nóżkami dostał takie ciacho za siostrę?
– Oj, zamknij się – rozkazał George.
Greg i Zhang faktycznie się zamknęli. Nie dla tego, że George im kazał, ale ponieważ zdjął wieczko z miski, zawierającej ośmiomiesięczną sałatkę coleslaw
– Co za obrzydlistwo - jęknął Greg.
– To się rusza – powiedział George, próbując nie oddychać – chyba fermentuje, miska jest ciepła.
– No rzucaj – powiedział Zhang niecierpliwie – na co czekasz?
Greg spojrzał na Georga. Cała jego twarz wyrażała wątpliwości.
– No dalej – napierał Zhang – pamiętaj, Sophie pożyczyła swojemu ex-chłopakowi połowę twoich gier na PSP i nigdy ich nie odebrała.
George potrząsnął głową i zaczął nakładać wieczko z powrotem.
– Lepiej nie. Gdyby moja stara się o tym dowiedziała, całe wakacje zamieniła by mi w piekło.
– Tchórz! - krzyknął Zhang – Wiedziałem, że cię na to nie stać.
George właśnie zakładał wieczko, gdy Zhang wyciągnął rękę i szturchnął go w ramię. Sałatka wyleciała Georgowi z ręki. Próbował ją złapać, ale miseczka prześlizgnęła się mu między palcami i poleciała w dół.
Greg spojrzał w dół i stwierdził ze zdziwieniem, że Sophie i jej koleżanki rozbiegły się, żeby uniknąć trafienia piłką do nogi, wystrzeloną z przyległego boiska.
– Patrz, gdzie kopiesz, palancie! - krzyknęła Sophie.
George, Zhang i Greg patrzyli z otwartymi ustami, jak pół nagi dziesiątoklasista pędzi po piłkę. Napięcie sprawiło, że widzieli wszystko jakby w zwolnionym tempie: Sophie i jej przyjaciółki odsuwają się, sałatka opada spiralą w powietrzu, a potężny dziesiątoklasista biegnie po piłkę.
– Zhang, ty idioto! - sapnął George.
Miska spleśniałej sałatki uderzyła prosto w kark piłkarza, gdy ten pochylił się, żeby podnieść piłkę, rozchlapując śmierdzącą, brązową zawartość na jego gołym karku aż po czubek ogolonej głowy.
Na górze, chłopcy zanurkowali do klasy, ale w pośpiechu, George zapomniał się pochylić i wyrżnął głową we framugę okna.
– Ty kretynie! - George wrzasnął do Zhanga, gdy tylko zeskoczył z krzesła – to był Thomas Moran. Jeżeli nas znajdzie – jesteśmy trupami.
– A kim jest ten Thomas Moran? – zapytał Greg.
George potarł nerwowo guza z tyłu głowy.
– To jest najtwardszy facet w dziesiątej klasie, to wszystko. On i wszyscy jego kumple, grają w rugby. I są w tym naprawdę nieźli.
– Może nas nie widział. - Zasugerował Greg. - Może nawet nie wie, z którego okna to wypadło.
Zhang podsunął się do okna i spojrzał ostrożnie w dół.
– Widzieli nas! - wydyszał, nurkując z powrotem. - Sophie i reszta pokazują na nas, a Moran i jeszcze jeden dryblas pędzą w kierunku głównego wejścia.
George zamachał z przerażeniem rękami.
– Po cholerę trąciłeś mnie w ramię, kretynie? Ci faceci nie biorą jeńców. Jeżeli nas złapią, wkopią nam głowy do dupy.
Greg złapał swój plecak i skierował się do wyjścia z klasy.
– Mniej gadania, więcej ruchów. - zasugerował.
– Oj, niedobrze. - wyjąkał George.
Zhang momentalnie był już na korytarzu. Greg złapał Georga za kołnierz i pociągnął brutalnie w stronę drzwi.
– Uspokój się. Wszystko będzie dobrze. - powiedział Greg. - Ale musimy wiać. I to już!
Zanim George i Greg wyszli na korytarz, Zhang dotarł już do głównych schodów, oddalonych o dobre trzydzieści metrów. Miał nadzieję, że zdąży zbiec na pierwsze piętro i ukryć się w jakiejś klasie. Niestety, nie miał nawet cienia szansy, ponieważ dwóch wielkich dziesiątoklasistów wbiegało już po schodach z parteru.
– Tam jest ten gruby! - zakrzyknął Thomas Moran.- Czekaj, niech ja cię dorwę.
Zhang wyhamował z piskiem podeszw i zobaczył Grega i Georga uciekających z klasy w przeciwnym kierunku.
– Chłopaki – krzyknął zdyszany Zhang, biegnąc tak szybko, jak tylko pozwalały mu na to jego krótkie i grube nóżki. - Chłopaki, zaczekajcie!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kontakt
Jeśli czegos nie wiecie, macie jakiś problem, coś was gryzie... napiszcie na pewno wam pomogę:)
Proszę przysyłać także uwagi spróbuję wszystko poprawić:)
Wszelkie newsy o których jeszcze nikt nie wie też możecie przysyłać:)
e-mail: jassaww@gmail.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz