Ning przez całą noc prawie nie zmrużyła oka. Kilka minut po piątej ocknęła się w podwójnym łóżku w motelu Różowy Ptak i pobiegła do łazienki, gnana atakiem nerwowej biegunki. W pokoju nie było zimno, ale ona nie przestawała dygotać i musiała zaciskać pięści pod pachami, żeby powstrzymać je od drżenia.
Wszystko wyglądało nie tak, jak powinno. Ingrid obiecała wyjaśnienie, ale w końcu nie powiedziała niczego ani o tym, co zrobił ojciec Ning, ani dlaczego obie muszą uciekać z kraju. Poprzedniego wieczoru opróżniła litrową butelkę wódki, straciła przytomność i teraz chrapała na sąsiednim łóżku, pogrążona w głębokim pijackim śnie.
Ning prześladowało wspomnienie dwóch zabitych gliniarzy, a kiedy zamykała oczy, jej znękany umysł produkował wizje jej ojca poddawanego torturom, albo klęczącego pod ścianą tuż przed egzekucją. Choć nienawidziła szkoły i swoich koleżanek-robotów do wkuwania, teraz tęskniła za poczuciem bezpieczeństwa, jakie pamiętała z poprzedniego życia. Czuła się, jakby spadała w studni bez dna, drąc paznokciami ściany, ale nie natrafiając na żaden punkt zaczepienia.
Różowy Ptak był nowym motelem wybudowanym przy nowej, wciąż nieczynnej autostradzie. Pokoje miał obszerne, nijakie, straszące oprawionymi w ramki zdjęciami cadillaców na ścianach. Był to tani zajazd, przeznaczony dla komiwojażerów, krewnych w odwiedzinach, oraz kochanków wynajmujących łóżka na godziny. Okna wszystkich pokoi wychodziły na rozległy plac parkingowy, za którym ciągnął się szereg sklepowych baraków o płaskich dachach.
Nie mogąc już znieść chrapania Ingrid i kwaśnego smrodu przetrawionego alkoholu, Ning założyła trampki, wzięła ze stolika klucz i po cichu wyszła na zewnętrzny balkon łączący drzwi wszystkich pokoi. Po schodach na jego końcu zeszła na parking. Na wielkim placu przeznaczonym dla kilku setek pojazdów stało mniej niż trzydzieści aut – proporcja ta miała się utrzymać aż do chwili otwarcia autostrady.
Szara milcząca przestrzeń pod pomarańczowym niebem tchnęła dziwnym spokojem, który pomógł Ning trochę się odprężyć. O tej porze roku dnie bywały gorące, ale słońce jeszcze nie wstało zza horyzontu, a powietrze odświeżał rześki poranny powiew. Ning niemal bezwiednie zawędrowała przed ciąg handlowy. Jedynym otwartym lokalem był całodobowy sklep spożywczy.
Jeszcze dwa lata wcześniej ta część miasta musiała być szczerym polem. Niewielki sklepik nie miał czasu podupaść: szyby w automatycznych drzwiach lśniły czystością, nie było lepkiego osadu na dnie lodówek, ani martwych much w kloszach lamp.
Ning nie przypominała sobie, by brała ze sobą pieniądze, ale wetknąwszy doń do kieszeni, namacała pod palcami monety i kilka banknotów. Nostalgia zawiodła ją przed stoisko z garmażerią i przekąskami na ciepło. Pamiętała jak podczas nieczęstych wycieczek z sierocińca, kiedy miała cztery czy pięć lat, autokar zatrzymywał się nowo otwartej stacji benzynowej, gdzie przyglądała się automatom z pepsi, kuchenkom mikrofalowym i lodówkom wypełnionym stertami jaskrawożółtych pudełek.
Teraz była dość duża, by wiedzieć, że dobra kuchnia nie bierze się z mikrofalówek na tyłach sklepów spożywczych, ale jej wewnętrzną pięciolatkę wciąż ciągnęło do żółtych pudełek – do ryby w sosie, słodkich pierożków, hamburgerów American Burger i chrupiącej kaczki z ryżem.
Ning wsunęła American Burgera do lśniącej mikrofalówki. Podczas gdy kręcił się za szybką, nasypała lodu do papierowego kubka i nalała sobie Sprite'a.
Hamburger wyszedł skwiercząco gorący, z plamami tłuszczu przesiąkającego z wolna przez kartonowe pudełko. Ning uchyliła wieczko, powąchała, i dając odpór mdłościom odgryzła parzący kęs. Mięso było suche, bułka żująca, ale kiedy gryzło się je razem z keczupem, smak był niczego sobie.
Ning zaniosła hamburgera i napój do kasy, gdzie dwaj robotnicy z budowy, w odblaskowych kamizelkach, płacili za papierosy. Ugryzła kolejny kęs i wtedy jej wzrok padł na szeregi butelek z trunkami na półkach za ladą. Przypomniała sobie o Ingrid
– Do jutra, chłopcy – pożegnała robotników kasjerka mówiąca z silnym koreańskim akcentem. – Tylko hamburger i średni napój? – spytała, zwracając się do Ning.
Ning zapatrzyła się na butelki i odpowiedziała dopiero po chwili.
– Przepraszam – mruknęła, sięgając do kieszeni. – Chyba się jeszcze nie obudziłam.
– Na drugi raz nie jedz, dopóki nie zapłacisz – pouczyła ją kobieta, ale ton jej głosu był bardziej matczyny niż strofujący.
Ning położyła na ladzie dwa dwudziestojuanowe banknoty i omal nie zemdlała, spojrzawszy na stertę porannych gazet, wcześniej zasłoniętą przez robotników. Z ogromnej fotografii na pierwszej stronie Dandong Daily patrzył na nią jej tata. Nagłówek nad zdjęciem głosił: "Przedstawiciele partii gratulują policji rozbicia siatki przemytników ludzi".
==========================
Polska premiera powieści planowana jest na październik 2012 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz